powrót
Karol Kłos: Znam swoje miejsce w szeregu
2010-06-29 12:27
Od początku tego sezonu Daniel Castellani znajduje dla niego miejsce w dwunastce każdego meczu Ligi Światowej. Młody środkowy reprezentacji Polski kilka razy wyszedł nawet na boisko w pierwszej szóstce. - Spokojnie, wiem, że już niedługo wszystko wróci do normy. Niemniej jednak to strasznie miłe uczucie, gdy Daniel Pliński jest zmiennikiem Karola Kłosa - mówi z uśmiechem drugi z wymienionych.
We Wrocławiu, w sobotnim meczu przeciwko Argentynie, 20-letni zawodnik grał od pierwszych minut, mimo że po krótkim odpoczynku do składu powrócił Daniel Pliński.
- Daniel dopiero wdraża się w grę, nie trenuje tak długo jak pozostali środkowi, stąd takie a nie inne decyzje trenera. Doskonale zdaję sobie sprawę, że przed największymi imprezami wszystko wróci do normy. Póki co moje miejsce jest jeszcze gdzieś z tyłu, pierwszeństwo mają zawodnicy starsi ode mnie, bardziej doświadczeni, którzy po prostu grają lepiej ode mnie - twierdzi skromnie Karol Kłos.
- Cieszę się, że Daniel Castellani daje mi pograć, dzięki czemu mogę się rozwijać. Chciałem zagrać pełny mecz w Lidze Światowej, udało się to na Kubie, teraz Wrocławiu pierwsze spotkanie także rozegrałem prawie całe. Jestem bardzo zadowolony, że dostałem swoje szanse - dodaje młody siatkarz.
Swoje szanse Karol Kłos dostaje od argentyńskiego szkoleniowca już od początku tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej, o czym świadczy fakt, że był w dwunastce każdego dotychczasowego spotkania. Jak sam podkreśla - nie przypuszczał, że taka sytuacja będzie miała miejsce.
- Szczerze mówiąc, na początku przygotowań nie spodziewałem się tego, bo mój ligowy sezon nie należał do udanych i próbuję o nim zapomnieć. Czuję jednak, że kroczek po kroczku moja forma rośnie i jest coraz lepiej. Siatkówka to mój zawód, a jak wiadomo w każdej pracy nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Jak na razie ja cały czas się uczę i w każdej sytuacji staram się szukać pozytywów. Póki co, nie zapeszając, wszystko idzie chyba w dobrym kierunku - mówi Kłos.
- Cieszę się, że wróciliśmy już do Polski, że Liga Światowa przeniosła się już do kraju, i że możemy grać przed naszą publicznością - nareszcie po kilku tygodniach. Zdecydowanie lepiej czujemy się w polskich klimatach. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach zagramy równie efektywnie jak we Wrocławiu i uzyskamy awans do turnieju finałowego.
Aneta Stożek
|